francja - jedno z pierwszych ochrzczonych państw w europie (prawie 500 lat przed polską!) jest dziś absolutnym (tak absolutnie jak absolutny był król słońce) wzorem państwa laickiego.
polska - narzekamy (w tym ja) i walczymy (nie ja) o to, by i ona również stała się świeckim państwem, gdzie dzieci nie straszy się urywaniem skrzydełek. francja, córa kościoła zmieniła się w - jak nieraz dało się usłyszeć - córę koryntu. to państwo 16 stuleci temu zapuściło swoje chrześcijańskie korzenie, które w toku dziejów były raz na jakiś czas podcinane. obecnie usychają, bo nie ma wody (święconej). dosłownie. w miejscowości, w której aktualnie mieszkam, żeby się pomodlić z innymi, trzeba poczekać na najbliższą mszę, bo tylko wtedy otwarty jest kościół... a msza jest tylko raz w miesiącu (sic!). tak, rzecz nie do pomyślenia w polsce.
we francji też tak kiedyś było...
V wiek - chrzest państwa, XVI wiek - konkordat boloński, który daje królom prawo mianowania biskupów, a więc niby większa niezależność od papieża, ale i większe powiązanie państwa z religią. średniowiecze jest dla chrześcijaństwa we francji cudowne, mimo najazdów arabów i wikingów religijne państwo ma się świetnie. powstają takie cuda architektury jak notre dame w paryżu, która zaraża wyobraźnię nie tylko victora hugo, ale i potem tysiące dzieci oglądających disneyowską wersję "dzwonnika z notre dame". średniowiecze daje też nam sorbonę i całe zastępy świętych, w tym joannę d'arc. potem, po wojnie stuletniej, nadchodzi reformacja (w tym pamiętna noc św. bartłomieja, gdy katolicy dokonują rzezi na hugenotach) oraz oświecenie stawiające na humanizm, na dodatek królowie upodobają sobie władzę absolutną (mazarin i richelieu - prawe ręce obu ludwików - byli katolickimi kardynałami). to wszystko sprawia, że powoli ludzie zaczynają wymiotować chrześcijańską religią. po rewolucji francja coraz mniej lubi się z katolicyzmem; deklaracja praw człowieka i obywatela z 1789 roku zapewnia m.in. tolerancję religijną oraz znosi przywileje kleru. w końcu w 1905 roku powstaje ustawa, która opowiada się za drastycznym zerwaniem z kościołem. państwo nie opłaca już księży, symbole religijne w miejscach publicznych są zakazane. panuje pełna wolność sumienia.
109 lat później podparyska bazylika św. dionizego (notabene patrona francji) znajduje się w niezbyt popularnej okolicy, okolicy, do której bez wątpienia możemy przyczepić łatkę "multikulti". podczas mszy bazylika nigdy nie jest wypełniona po brzegi. to już zupełnie inna francja.
nadal większość francuzów deklaruje przynależność do kościoła katolickiego, ale nie uczestniczą w katolicyzmie "aktywnie", tak jak zresztą wielu polaków, tzw. "wierzących, ale niepraktykujących". katolicyzm bowiem wiele zrobił, aby przestać być "sexy". na jego miejsce pojawia się nie tylko ateizm, jak wielu mogłoby przypuszczać, ale nowe wyznania, nowe sekty... wszak natura próżni nie znosi.
Gdy pęka "Zamek ze szkła"
7 lat temu