-mamo, nie idę na mszę (nadal nie czuję się najlepiej).
-okej.
-ty na mszę? przecież ty nigdy nie chodzisz do kościoła.
-dzisiaj jest msza za X.
-aha.
-nie chodzę, choć biorąc ślub kościelny i chrzcząc mnie, obiecywałeś przed Bogiem, że wychowasz mnie w wierze. nie dotrzymałeś obietnicy.
-masz przecież wolną wolę.
-katolik z zasady nie ma wolnej woli; straszy się go gniewem bożym, jak łamie przykazania, musi się wyspowiadać, a może pójdzie do piekła. widzisz gdzieś tu wolną wolę? (...) a jednak mnie ochrzciłeś. mimo, że od zawsze jesteś zdeklarowanym ateistą. okej, zdarzyło się, zrzućmy to na błędy młodości. powiedz więc, po co chrzciłeś swojego najnowszego syna?
-to nie ja go chrzciłem, to ksiądz.
dalszej części dialogu nie przytoczę, bo nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę zażenowana z powodu moich rodziców.
Gdy pęka "Zamek ze szkła"
7 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz