oj, to takie obleśne - twierdziłam, sama ledwo wyrosnąwszy z pieluch - dobrze, że ludzie nie są jak zwierzęta.
a co dopiero myśleć o "tych" sprawach u ludzi? jakakolwiek wzmianka na temat słowa na k (ewentualnie na g, choć k brzmi tak pieszczotliwie. kto pieszczotliwie mówi o fekaliach? a jednak) przy stole lub nie kończyła się ogólną bulwersacją, wszak, panienko, to nie pora i miejsce! w higienicznym XXI wieku rozmowy na tematy skatologiczne są źle widziane. to tylko dzieciom co odważniejsi rodzice pokazują "kupę zwierząt". a kto by pomyślał, że w połowie XVIII wieku napisano takie dzieło jak "sztuka pierdzenia", które wpadło przypadkiem (naprawdę) w moje ręce? to dopiero musi być bulwersujące, wręcz niemożliwe - robiły to i może rozmawiały o tym te piękne damy, w tych pięknych sukniach, perukach...? nie, niemożliwe. przecież kiedyś było lepiej, nie to, co teraz - to całe tałatajstwo.
wracając do psów i ich nawyków... słyszeliście o szympansach bonobo? one na przykład na powitanie ocierają się o siebie genitaliami. zatem czy naprawdę ludzie aż tak bardzo różnią się od zwierząt...? w końcu z szympansami mamy mikroskopijny procent odmiennych genów. pomyśl o tym, zanim, cytując panią Basię, zaczniesz "odpierdalać tarło" w dyskotece.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz