to będzie szkic tekstu, który zamierzam wysłać do pewnej gazety traktującej o miastach.
moje obserwacji z pierwszego tygodnia w Łodzi (później już takich nie czyniłam, bo szybko przywykłam do tego, że Łódź ma chyba wpisane w definicję, że jest inna niż pozostałe polskie miasta).
mianowicie, są tutaj tory, a nawet po nich jeżdżą tramwaje, ale nie ma przystanków. dopiero po kilku dniach uzmysłowiłam sobie, że przecież w Łodzi tramwaje jeżdżą ulicą razem z samochodami, zatem przystanek jest umowny, czyli jest tam, gdzie znajduje się skrzyżowanie. i rzeczywiście. tramwaj się zatrzymuje i wszyscy biegną na środek ulicy. tam, gdzie tramwaj jedzie środkiem jezdni, a więc nie razem z autami, również nie ma przystanku, ale jest chodnik. chodnik tak wąski, że gdy nadjeżdża tramwaj, zmiata człowieka na kraniec chodnika (szyny znajdują się bezpośrednio przy chodniku). cały czas moja bujna fantazja podpowiada mi, że gdy odskoczę za daleko od nadjeżdżającego tramwaju, to wpadnę na samochód. a jak nie daj Boże jeden samochód najedzie na drugi, to ten samochód najedzie na mnie i wpadnę pod tramwaj. tak się skończy moja studencka kariera w Łodzi (że mi się zachciało na stare lata iść na dzienne).
druga obserwacja - nie chcę obrażać tego miasta (które i tak jest już wystarczająco brzydkie, więc mu oszczędzę komentarza estetki) ani jego jego mieszkańców, ale... czuję się tutaj wyjątkowo kulturalnym człowiekiem. dlaczego? babcie z balkonikami do tramwaju wciągam ja. dziadków z laską wysadzam z tramwaju ja. ludzie tutaj nie przepuszczą cię w drzwiach, mimo że to TY wychodzisz, a więc masz pierwszeństwo. tocząc ciężką torbę, też nie licz, że ktoś ci pomoże.
to może teraz coś pozytywnego. studiuję w najpiękniejszym budynku, jaki istnieje w tymi mieście - pałacyku Biedermanna (http://img171.imageshack.us/img171/5718/p3140166ga5.jpg)
oczywiście kamienice w Łodzi są zjawiskowe, ale niestety nieremontowane. bardzo nad tym ubolewam. w Warszawie takie secesyjne cacka w środku miasta to świetna inwestycja, prestiż, a tu... są to czynszowe kamienice, wiejące wilgocią i trupem, z wymiocinami w bramach. przerażające.
łodzianie zgadzają się ze mną, że Łódź jest paskudna, że to miasto zombi - odpłynęło stąd ćwierć miliona ludzi (!), ale fascynująca jest jej historia... moja szkoła znajduje się na terenie getta. aha. i chodzę na zajęcia z Holocaustu. licencjat też przypadkiem pisałam o Żydach. no cóż, Żydzi za mną chodzą, do dziś mam w pamięci, że znajoma kuzyna - jasnowidzka - powiedziała mu, że mój mąż będzie obrzezany...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz