nieraz słyszy się od pary, że obydwoje "są w ciąży". choć wielu może wydawać się to durne, feministyczne, genderowe, zwał jak zwał, to odzwierciedla pewną kwestię: faktem jest, że mężczyzna w ciąży być nie może, ale kto wie, może z tego powodu ma kompleksy...?
rzecz jasna są to kompleksy nieuświadomione. kobieta powołuje na świat nowe życie, rodząc dziecko. mężczyzna, oczywiście, ma w tym swój udział, ale jednak to nie on jest w ciąży, to nie on dba o dietę, boli go kręgosłup i chodzi do szkoły rodzenia. mężczyzna chce jednak brać w tym udział, mimo że biologia go do tego nie zaprogramowała. stąd popularny w społecznościach m.in. papuaskich zwyczaj kuwady, czyli całe spektrum praktyk naśladowczych skończywszy na udawaniu porodu przez mężczyznę.
jak to natomiast wygląda w zachodniej kulturze? spójrzmy na dżepetta i dra frankensteina. co oni niby zrobili, jeśli nie powołali na świat nowego życia? mężczyzna ma ten kompleks. dlatego realizuje się w inny sposób - twórczy. płeć męska to świetni twórcy - pisarze, kompozytorzy, reżyserzy. tacy właśnie dżepetta i doktorzy frankensteiny.
tak, tak, kultura zachodnia faworyzuje mężczyzn, a do czasów sufrażystek kobiety siedziały w domu i jak coś tworzyły, to pod pseudonimem, z ukrycia. nie były też na tyle wykształcone. teraz jednak mamy XXI wiek i każdy może tworzyć. mężczyźni, mam wrażenie, jednak nadal potrafią wznieść się na wyżyny trudniej osiągalne dla kobiet. wiem, że to słabo brzmi, ale wybaczcie, wystarczy przejrzeć listę laureatów Nobla w tym roku... mężczyźni też przecież bardziej skupiają się na pracy, bo jak by nie było, mimo zmian, dom i dzieci nadal pozostają sferą kobiet. to w tej dziedzinie kobiety działają, nie mają już więc nawet czasu na tworzenie wielkich dzieł. i właściwie nie muszą, bo i tak tworzą coś najpiękniejszego na świecie - nowe życie.
suma sumarum kobiety tworzą, rodząc, a mężczyźni strugając, jak dżepetto, swojego pinokia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz