poniedziałek, 15 czerwca 2015

koleżanka

gdy próbuję jej pokazać ignorancję osób głosujących na dudę czy kukiza, nie daje mi dojść do słowa. oburza się.

jej zdaniem, jak ktoś nie zna zbyszka cybulskiego, to obciach, bo to "podstawa" do konwersacji. sama nie ma zielonego pojęcia o ekonomii czy polityce, ale nie... ona twierdzi, że z ludźmi tylko rozmawia się o sztuce, czyli tylko o tym, na czym ona sama się zna.

mówi, że ktoś znalazł portfel na wyścigach w hongkongu i wyjął z niego kupę kasy, oddając na policję sam portfel. mocno niesmaczne. mówię, że nigdy bym tak nie zrobiła, może ktoś przyszedł na wyścigi i obstawił ostatnie swoje oszczędności. spotykam się z odpowiedzią: 'tam wszyscy są bogaci'. piękne usprawiedliwienie, doprawdy piękne..

opowiada, że inni jeżdżą po świecie za pieniądze rodziców, nawet o mnie tak sądzi. przy tym sama jest na ich utrzymaniu, choć 2 lata temu skończyła studia.

trochę pokory, mniej agresji, a unikniesz w przyszłości depresji.

środa, 10 czerwca 2015

rodzinna pogawędka przy kolacji

K: gdzie W.?
E: w dupie.
A: dosłownie i w przenośni.
E: a to nie odmienia się 'u dupy'?

sobota, 30 maja 2015

nie jestem kobietą

nie oglądam telewizji, nie czytam babskich gazet, nie plotkuję o celebrytach (bo nawet ich nie znam), nie włóczę się po centrach handlowych, nie gadam z 'psiapsiółami' o intrygach w związkach, nie zadaje pytań typu: "zlajkował moje zdjęcie na fejsie, podobam mu się?". tak, nie jestem kobietą.

w ramach eksperymentu i - co tu dużo mówić - większej ilości czasu niż zwykle, postanowiłam przyglądać się temu, co leci w TV w tle, kiedy jem śniadanie. w moje ręce wpadła również gazeta... właśnie patrzę na okładkę, tytuł "glamour". no to teraz się zacznie:

kobiety w mediach przedstawiane są jako idiotki. ja nie wiem, skąd scenarzyści seriali, programów śniadaniowych i redaktorzy gazet te archetypy biorą. pierwszy lepszy serial z pawłem domagałą i joanną kulig: "o mnie się nie martw": główna bohaterka nieustannie jest na wkurwie, drze japę, nawet bez powodu. strzela fochy, zamiast zapytać wprost: "ej, mecenasie, to jak to jest: masz ze mną romans czy z tamtą?". proste? druga bohaterka, to już serial (szukam właśnie w pamięciu tytułu), "przyjaciółki", grana przez małgorzatę sochę, ma jakieś dziwne fazy na typowy polski, przaśny ślub, mimo że jej narzeczonemu się to nie podoba. potem narzeka koleżance, że ostatnio ciągle się kłócą. przez kogo? przez nią samą! sama przecież zaczyna, prowokuje. 

a teraz wisienka na torcie, czyli babska gazetka "glamour", która jeszcze bardziej niż wszystkie telewizje śniadaniowe świata razem z radami, jakie szorty założyć do jakiej figury, obraża moją inteligencję. gazeta radzi, aby podczas wakacji: "wrzucać na facebooka miliard zdjęć i patrzeć, jak wkurzasz nimi wszystkich, którzy siedzą w pracy" lub"tańczyć całą noc na stole w tapas barze. albo śpiewać do rana karaoke. ktoś zrobi ci zdjęcie? i dobrze! wreszcie twój eks zobaczy, że dobrze się bawisz (bez niego)" (podkreślenia oryginalne, jak w tekście).

kto zaczął tą debilną modę na trywializowanie, infantylizowanie kobiet? te postaci to mentalne nastolatki w ciele kobiet. upupianie jak stąd do wieczności, przydałoby się przewietrzyć mózgi niektórych bohaterek co najmniej tak porządnie jak ich szafy. (bo przecież, co sezon musi być nowych ciuch. facet zresztą też).

wtorek, 19 maja 2015

drwale

trend drwala to wcale nie powrót do męskości. dlaczego? ta moda na brodę, koszulę w kratę i siekierę w plecaku uświadomiła mi jedno: mężczyźni są cholernie próżni. teraz co drugi nosi brodę, bo takie trendy. panowie zapomnieli w tym zniewieścieniu jednak o jednym...



poniedziałek, 18 maja 2015

randka



był taki odcinek SATC, gdzie na randce pan randka charlotte usilnie łapał ją za głowę, sprowadzając ją do poziomu swojego krocza. charlotte to się nie spodobało, oczywista. pan randka pewnia myślał, że niejako zmuszając ją do robienia loda, przełamuje nomen omen lody ;)

czwartek, 14 maja 2015

jak to jest z tą wiernością?

piszę teraz opowiadanie o kobiecie, która po morderstwie męża przybywa w rodzinne strony. zawsze przed zaśnięciem buduję dialogi. ten mi wyszedł zupełnie spontanicznie, bo wątek miłosny w tym opowiadaniu będzie drugorzędny, aktualnie skupiam się na relacji córka-matka, córka-ojciec i bohaterka-jej były hot profesor, mentor.

bohaterka niespecjalnie przeżyła śmierć męża. w ogóle w opowiadaniu pewnie na koniec wypłynie, kto go zabił i dlaczego. najważniejsze jest to, że ona wcale nie przepłakała tej śmierci. dopiero po niej zdała sobie sprawę, że męża nie kochała. generalnie jest jałowa, sucha emocjonalnie, bo tę suchotę wyniosła z domu. tylko były profesor dał jej namiastkę ciepła i zainteresowania, dlatego wszyscy są pewni, że dawniej mieli romans. a tu chodzi o relację z drugim człowiekiem, o bliskość, która nie musi być równa miłości romantycznej. pozory mylą.

by jedwabneponczochy

piątek, 1 maja 2015

lekarze

by jedwabneponczochy
nie lubię lekarzy, zwłaszcza tych pierwszego kontaktu. ma się wrażenie, że pomylili zawód. gdzie ci, co chcą leczyć z potrzeby serca, a nie w celu powiększenia portfela?

moja promotorka mówiła, że lekarz to archetyp kata. bo czego można się spodziewać po osobach, które jako dzieciaki kroiły żaby?


jezus jezus jezus

czwartek, 30 kwietnia 2015

portfolio

szukam pracy jako copywriter. gdy to piszę, mam aktualnie 38 stopni temperatury, więc może być nieładnie i nieskładnie, ale...

  1. wiem, jak pisać teksty sprzedażowe (nauczyłam się tego, pracując w agencji marketingowej oraz czytając amerykańskich mistrzów);
  2. znam rozbiór logiczny zdania złożonego podrzędnie, więc używam przecinków tam, gdzie należy (dodam, że jestem po edytorstwie w polskiej akademii nauk);
  3. moje lekkie pióro nigdy się nie wypisze, ponieważ tkwią w nim niewyczerpane zasoby atramentu (od podstawówki chciałam żyć z pisania i nadal nie udaje mi się zmienić tego dziecięcego marzenia. zaprowadziło mnie ono na tak egzotyczny kierunek studiów jak twórcze pisanie);
  4. mam sporą wiedzę, czytam, rozwijam się. nadal wiele pamiętam z czasów studiów (czy wspomniałam, że kończyłam też antropologię?). dlatego moje teksty mają to coś (coś więcej); 
  5. tylko ten, kto nic nie robi, się nie myli. mam też swiadomość, że nie jestem encyklopedią, ale mam intuicję i wiem, gdzie coś zgrzyta, w takich sytuacjach nie boję się sięgnąć po słownik. tylko idiota myśli, że jest nieomylny, ja często powtarzam, że "wiem, że nic nie wiem" i dlatego staję się coraz lepsza w tym, co robię.

obejrzyj moje portfolio :)



wtorek, 28 kwietnia 2015

powrót do taty

nie miałam wzorca mężczyny. kiedy byłam dzieckiem, nie miałam kontaktu ani z dziadkami, ani z ojcem. teraz zazdroszczę tym dzieciom, które z ojcami wychodzą na spacer, uprawiają razem sporty, jeżdżą na wakacje. wprawdzie kontakt z moim ojcem ograniczał się właśnie do wspólnych wyjazdów wakacyjnych (było ich w sumie może kilka), ale to były wyjazdy dla niego, nie dla dzieci. w piątej klasie jednego dnia przejechałam z ojcem po górach 80 km. to było akurat fajne, ale mocne jak na takie cherlawe dziewczę jak ja. na wszystkich wyjazdach bowiem trzeba było się dostosować do ojca planów, tempa i zachcianek. dopiero po latach zaczęłam lubić zamki, bo ciągana siłą po nich przez ojca, nie znosiłam tego. "tato, kolejny zamek? już jeden dzisiaj widzieliśmy...".

teraz, zwłaszcza w berlinie i paryżu, widziałam te dzieci z ojcami. zazdroszczę im. kiedyś dziecko miało naturalny kontakt z ojcem przy jego pracy. potem przyszła rewolucja przemysłowa i ojcowie poszli do fabryk, wtedy stracili kontakt ze swoimi dziećmi. zwłaszcza z synami, którzy uczyli się zawodu od ojca, podpatrując go i pomagając mu. teraz te dzieci, które znowu mają kontakt z ojcem, mają szansę być normalne, stworzyć zdrowie związki. wprawdzie mężczyzna, którego za dużo jest w domu, niewieścieje i chemia między małżonkami znika, to i tak dobrze, że tata wrócił. trzeba to jednak wypośrodkować. facet nie może robić za babę. niech jednak aktywność fizyczną zajmie się w rodzinie on, nie matka. ona może być dodatkiem. niech dzieci widzą silnego ojca, żeby mogły uwierzyć, że one też mogą.

napisałam dramat, w którym postać ojca i męża została sprowadzona do karykatury. opowiadanie, którego główny bohater był męczony przez femme fatales. we francji zaczęłam pisać kolejne, gdzie młoda kobieta przeżywa głęboką relację z 40-letnim mentorem. brak ojca cały czas pojawia się w mojej głowie, choć myślałam, że już się z tego wyleczyłam. nawet moja magisterka była poświęcona silnemu mężczyźnie, takiej mojej wymarzonej figurze w czasach, gdy mężczyźni niewieścieją.

na pierszwszych studiach, podczas badań terenowych, namiętnie rozmawiałam ze starszymi panami. stanowili oni co najmniej 90% moich rozmówców. cały czas mi brakuje takiej figury mentora. w szkole same nauczycielki, nie jest to dobre, naturalne środowisko, gdzie mężczyźni prawie nie występują. cały czas mi się marzy, że będę mieć taką głęboką więź z przyszłym teściem.

dlatego nurt powrotu do taty bardzo mi się podoba. szkoda, że nie urodziłam się teraz, kiedy wreszcie ojcowie do tego dochodzą, że dziecko potrzebuje obydwojga rodziców. a dziadkowie - oni są bardzo, bardzo ważni. wydaje mi się, że nawet ważniejsi niż rodzice. mają większą wiedzę i doświadczenie, to oni powinni spędzać dużo czasu z wnukami, a nawet ich wychowywać. w czasach, gdy jednak przesunęła się granica wieku, dziadkowie już nie mają na to zwyczajnie siły, a szkoda. to jednak temat na już zupełnie inny wpis.

wtorek, 21 kwietnia 2015

dlaczego wolę colę od pepsi?



bo pepsi w reklamach jedzie po coli. cola zaś z klasą nie atakuje pepsi. (no i smakuje lepiej).