Jej matka siedziała w salonie. Jak zwykle po
południu przeglądała nekrologi. Miała obsesję młodości. Czytanie o śmierci w
jakiś sposób ją pocieszało, ale nie przyznawała się do tego głośno. Mówiła
raczej:
- Jestem już w takim wieku, że ludziom
zdarza się niespodziewanie umrzeć.
- Racja. Masz już te pięć dych na
karku. To połowa stulecia. Szmat czasu.
Matka skrzywiła usta, poprawiła
okulary i wskazała palcem na jeden z nekrologów.
-
Kolejny Żyd. Ostatnio wielu z nich w naszym hrabstwie umiera – powiedziała –
Chodź, znajdziemy ci porządnego mężczyznę. Tu takie piękne anglosaskie
nazwisko: Dorchester. Pewnie jakiś lord.
Córka
pokręciła głową i zabrała się za smarowanie chleba jakąś dziwną pastą.
-
Wspierał moralnie ludność na Węgrzech. Dzielny człowiek – pokiwała głową z
satysfakcją matka – Młodzi ludzie to nie
to, co kiedyś – zauważyła, lustrując córkę wzrokiem – W Europie pokończyły się
już rewolucje, a teraz tacy jak ty to tylko owładnięci resztkami gorączki
złota. Tylko pieniądze, a bunt przeciw złu, walka o dobro – to już się teraz
nie liczy.
Córka nie odpowiedziała nic, w końcu
nie usłyszała żadnego pytania. Ugryzła chleb posmarowany pastą pachnącą
czosnkiem.
-
Co tak śmierdzi? – zapytała matka, po czym podniosła głowę znad gazety.
Wyciągnęła swoją upierścieniowaną dłoń, by wyjąć córce z ust jej śniadanie – W
ten sposób nigdy nikogo nie znajdziesz – dodała.
Córka
gdyby była swoją matką, już dawno miałaby dzieci. To było głównym problemem
matki, na który skarżyła się wszystkim plotkarom z miasteczka; ubolewała, że
jej pierworodna zamiast wyjść za mąż, pracuje w obskurnym hotelu.
-
Ten lord, ten Dorchester, ma jutro pogrzeb. Pójdziemy tam i może poznasz kogoś z
jego rodziny, jakiegoś spadkobiercę czy coś.
-
Mamo! – powiedziała córka, bardziej stanowczo niż zwykle. Chwyciła leżącą na
stole pajdę chleba z pastą czosnkową i ugryzła ją. Po chwili sięgnęła po nóż,
zanurzyła go w słoiku i posmarowała kanapkę jeszcze grubszą warstwą niż
poprzednia – Oto mój bunt – oznajmiła na do widzenia.
- Co? – zapytała rozkojarzonym głosem
matka, ale córka już nie usłyszała, bo zniknęła w korytarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz