wracam do domu. pierwsze kroki kieruję do toalety. zazwyczaj nie zamykam drzwi (bo mam paranoję, że się poślizgnę i umrę, bo nikt mnie nie zdąży uratować). siadam na kiblu. do łazienki wchodzi siostra i coś gada, potem simba - pies, potem edgar - drugi pies, mój pies. następnie wchodzi matka i coś mówi o wypadku i pijanym motorniczym w Łodzi. na koniec do łazienki wjeżdża czołg mojego młodszego brata, a za nim - co widać przez otwarte drzwi - on sam uśmiecha się na korytarzu.
potem bawię się z braciszkiem moją świnią chrum chrum i jego 'męskimi' zabawkami: czołgiem i helikopterem, tłumaczę mu to tak: 'bo wiesz, gdy ja chodziłam do przedszkola, to nie było "ideologii gender"'. i wtedy właśnie narodził się w mojej głowie pomysł na opowieść o superświni, która jest wielka jak słoń i terroryzuje całe miasteczka, przeciwstawić jej się może tylko armia :)
na koniec robimy z braciszkiem taką akcję: otwieramy delikatnie drzwi pokoju siostry, i gdy z tableta leci 'nightmare' artiego shawa, do pokoju wchodzi świnia chrum chrum (za nią moja dłoń), następnie sunie czołg (brat pełza za nim po podłodze).
btw. kocham ten utwór: http://www.youtube.com/watch?v=-W59FzOwYIs
Gdy pęka "Zamek ze szkła"
7 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz