środa, 16 kwietnia 2014

"zawsze będziemy was mieli pod dostatkiem. wasze zasoby są niewyczerpane", czyli wracając do tematu młodych i pracy w polsce

mój szef - pan vu - zdaje się myśleć, że jak ma kasę, to może wszystko, jak w tej piosence: "oooo... mogę wszystko, wszystko możliwe jest, gdy..." otóż nie bardzo. chce mi płacić za nadgodziny, bym sprzątała. wykpiłam się więc, że w piątki nie sprzątam ze względów religijnych. przeszło.

teraz jestem chora. mam temperaturę. dzwonią do mnie z pracy, bym chociaż wpadła na 3 godziny, bo klientki, czyli "dziunie nie dostaną kiecek na święta". mam przyjść dla durnych 30 paru złotych z gorączką? wtf? no tak, moje zdrowie jest gówno warte przy forsie, jaką zarobią, gdy zapakuję te 120 paczek, ważne są klientki (czytaj: ich kasa), które i tak są przez nas olewane, bo mamy 1 minutę, by odpowiedzieć na jednego mejla, pewnie niewiele mniej niż 1,5 minuty, by zapakować paczkę, itepe. ale szef płaci, to wymaga, by wszystko było zrobione na najwyższym poziomie i szybko. moim zdaniem albo jest szybko, albo jest dobrze.

ostatnio stwierdził, że wolniej pracujemy. gdy nas testował (tak, testował nas kiedyś ze stoperem w ręku), pracowałyśmy szybciej. mam więc być jak chomik na kołowrotku. zajebiste standardy pracy mają w wietnamie, nie wątpię, ale tu jest polska, i nie mam ochoty się do nich dostosowywać.

ogólnie wypełnia mnie radość jak sperma prostytutkę, gdy myślę o tym, jakie moje szefostwo ma nastawienie do nas. mogę wykonywać jakąkolwiek pracę, ale muszę mieć świadomość, że wszyscy razem na to pracujemy (szef się opierdala, marudzi i często szuka punktu zaczepienia. sam mógłby się wziąć do roboty, gdy ja choruję, ale po co, jak może mi zapłacić i dalej sobie marudzić) i ma to przekład na docenienie mnie, niekoniecznie w formie finansowej. niestety nasi pracodawcy tego nie rozumieją, bo jesteśmy łatwi do zastąpienia. i tutaj idealnie pasuje tekst z pynchona, z "wady ukrytej", gdzie doc, główny bohater, detektyw, słyszy od potentata chyba już w każdej branży, czyli od pana (pana vu;) ): "zawsze będziemy was mieli pod dostatkiem. wasze zasoby są niewyczerpane". i taka jest niestety prawda. jesteśmy tylko łatwo zastępowalnym trybikiem, maszynką do trzepania forsy i pompowania ego naszego szefa (bo im więcej kasy, tym ego większe).

jest tylko jeden sposób, by szefowie, "królowe mrówek", dowiedzieli się, że bez mrówek robotnic to oni gówno by mieli. ich kasa i koncept to za mało, by osiągnąć zysk, potrzebni są do tego pracownicy. durny tydzień protestu ludu pracującego z pewnością dałby panom do zrozumienia, że KRÓLOWA MRÓWEK NIE ISTNIEJE BEZ SWOICH ROBOTNIC. aż mi się zachciało czytać marksa.

poniedziałek, 31 marca 2014

świąt nie będzie

za 3 miesiące kończy mi się umowa o pracę, czyli wyjeżdżam do krainy nigdy nigdy, cokolwiek nią będzie (pewnie francja albo śmierć). rozpoczynam zatem proces niewydawania kasy. wydaję tylko na gumę do żucia i podpaski. i na piątkowy festiwal kizomby.

poniżej moja teoria lipnej sytuacji w polsce.

zbiorowa sraczka, że każdy ma mieć w polsce mieszkanie, spowodowała (uwaga, banał), że ludzie biorą kredyt na całe życie. niewiele więc pozostaje na beztroską radość z życia, gdy człowiek zamienia się w niewolnika korporacji. zapieprza nawet na 1,5 etatu, by spłacić kredyt, co sprawia, że bezrobocie i frustracja wśród narodu rośnie. bo skoro ktoś zasuwa za dwóch, to ten drugi siedzi w domu i płacze, że nie może znaleźć pracy w zawodzie. (ja znalazłam pracę w zawodzie, bo moja praca to jeden wielki zawód). ci, których nie stać na osławiony  kredyt ("stać mnie na kredyt, ale jestem zajebisty", najnowszy tekst na podryw: "mogę pozwolić sobie na kredyt. pójdziemy na kawę?") , siedzą na śmieciówkach, marząc o kredycie, ale tak naprawdę są w dużo lepszej pozycji, bo są WOLNI. w każdej chwili mogą wszystko rzucić i wyjechać na Bali prostować banany.

spore bezrobocie i jeszcze więcej mgr przed nazwiskiem to idealna sytuacja dla pracodawców, bo dostają tanią i wykwalifikowaną siłę roboczą. poza tym i tak już tną koszty jak mogą. w zeszłym roku dla jednej firmy natrzepałam tekstów za kilka tysięcy. PIT przyszedł mi na tysiąc coś, a ja mam przecież rachunki. szkoda, bo gdyby byli uczciwi, więcej bym otrzymała ze zwrotu. są tak bezczelni, nikogo się nie boją. i to dzieje się wszędzie, bo ten chory kraj za bardzo obciąża podatkami. sama chciałabym założyć własną działalność, ale nie mam nic odłożonego na rozkręcenie biznesu, czyli na pokrycie zajebiście wysokiego ZUS-u, wysokiego niezależnie od ilości generowanych przeze mnie pieniędzy.

modą na mieszkania stworzono niewolnictwo w tym kraju. nie chcę w tym uczestniczyć. wolę smażyć naleśniki nieopodal ciepłej plaży. słońce jest zawsze lepsze niż kredyt na mieszkanie, które i tak będzie należeć do mnie pewnie dopiero po mojej śmierci. kredyt - czyli płacenie 1/3 go bankowi, a ludzie się łudzą, że jak na kredyt, to ich. hahaha. przykro mi, moi drodzy, nie ma się co bawić w dorosłych. świąt nie będzie. czasu, który tracicie, pracując na sukces waszych szefów i jachty prezesów banków, nikt wam nie odda, a to czas jest najcenniejszy na świecie, nawet gdy płacą wam 10zł za godzinę.

to wy gracie główną rolę w waszym życiu. nikt inny. 

aha. moimi idolami są adam i hannah z serialu "girls".

PS jeżeli ponaginałam jakieś liczby, to jest to celowe. chyba. albo jestem ignorantką. w końcu polski system  edukacji jest gówniany, tak jak cały ten kraj.

środa, 26 marca 2014

jak trudno być sobą

podobno najlepsze dzieła wychodzą po śmierci, więc... może czas się zabić?

bo przecież w tym świecie mam wrażenie, że żeby coś osiągnąć niepotrzebne są ani pracowitość (mam), ani talent (wydaje mi się, że mam), tylko trzeba wiedzieć, z kim się przespać. jak to powiedział trener znajomej niedoszłej siatkarki: "w pierwszym składzie są tylko dziewczyny, które sypiają z kim trzeba". dziewczyna darowała sobie siatkówkę, wyszła za mąż za Araba. nie wiem, czy to lepsze zakończenie, ale...


poniedziałek, 24 marca 2014

hot barmanka



spójrzcie.
teraz już mam waszą uwagę, zatem:

gdybym była złośliwą hot barmanką, komunistom serwowałabym wino mussssujące musssssolini, a putinowi zaserwowałabym koktajl mołotowa (na koszt firmy)

hot barmanka pożyczona z: http://www.951thebrew.com

PS info dla znających francuski: Putin to put... put... putain.

piątek, 14 marca 2014

nie chcę już mieszkać w tym kraju. nie chcę już dla nikogo pracować.

nadzieja matką głupich, czyli to coś dla mnie - tak mi się wydawało. teraz uważam, że jak nic mi nie wyjdzie, to.. no cóż.. talentu malarskiego hitlera też nikt nie docenił i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.



[']

mam 27 lat. to dobry wiek, by się zabić.


sobota, 1 marca 2014

make love not war smoke weed

wicia: idzie wojna. zaciągamy się do wojska?
kowalski: ja co najwyżej zaciągam się jointem.

a poważnie:
Rosja chce walczyć o demokrację na Ukrainie. to chyba żart. jeśli chodzi o 'zabawy' Rosji na Ukrainie, to doskonale wiemy, jaki 'prezent' Rosja podarowała jej w latach 30-tych. i dlatego ja naprawdę boję się tych mentalnych spadkobierców Bolszewików i Nazistów w jednym. drugi weekend spędzam przyklejona do tvp info. to, co dzisiaj było słychać z ust rosyjskich polityków, to czyste hitlerowskie przemowy. mam dużo szacunku do Rosji i Rosjan ze względu na sentyment, odziedziczony zapewne po rosyjskim życiu moich przodków. to był piękny kraj, zanim komuna go rozjechała. wyrżnięto inteligencję, o ile sama nie wyjechała (jak moja rodzina). sam Nabokov po opuszczeniu Rosji już nigdy nie napisał nic w ojczystym języku. nie modlę się od lat, ale dzisiaj chyba pomodlę się za Ukrainę i Rosjan, którzy myślą inaczej niż ich politycy. jak powiedziała pewna babcia w kolejce do lekarza: LEPSZA BYLE JAKA ZGODA NIŻ PORZĄDNA WOJNA.

niedziela, 26 stycznia 2014

justin beaver.. oops bieber. breaking news.

oh my fuck. now i know why i do not watch a shitty television. justin bieber was arrested for driving under the influnce. oh, so what? i heard about it from my sister. we both were really amused first. but it's pathetic to inform people about it in... news! almost everyone in hollywood is both % and drag user but come on why do people say "bieber was arrested" in news? does BBC do things like that?

poland, january the 23rd, prime time, news from TVN:


http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/justin-bieber-aresztowany-za-jazde-samochodem-pod-wplywem-alkoholu,390687.html

justin bieber and chantel jeffries are having the time of their lives now ;) and our polish television realized that we people have to know about it. it's breaking news.

środa, 15 stycznia 2014

you can only have one mother

we can only have one mother, few children, few or even a dozen or so husbands. what about father? we can never be certain if our dad is our dad for real, as jews said: only mother is certain to be the kid's parent.

probably that is why some anthropologists believe that a family is the mother plus her child. which led me to the conclusion: is the only true love the love between the mum and her child? if so, i need to get pregnant someday.

niedziela, 12 stycznia 2014

Matka jest tylko jedna

Jej matka siedziała w salonie. Jak zwykle po południu przeglądała nekrologi. Miała obsesję młodości. Czytanie o śmierci w jakiś sposób ją pocieszało, ale nie przyznawała się do tego głośno. Mówiła raczej:
- Jestem już w takim wieku, że ludziom zdarza się niespodziewanie umrzeć.
- Racja. Masz już te pięć dych na karku. To połowa stulecia. Szmat czasu.
Matka skrzywiła usta, poprawiła okulary i wskazała palcem na jeden z nekrologów.
                - Kolejny Żyd. Ostatnio wielu z nich w naszym hrabstwie umiera – powiedziała – Chodź, znajdziemy ci porządnego mężczyznę. Tu takie piękne anglosaskie nazwisko: Dorchester. Pewnie jakiś lord.
                Córka pokręciła głową i zabrała się za smarowanie chleba jakąś dziwną pastą.
                - Wspierał moralnie ludność na Węgrzech. Dzielny człowiek – pokiwała głową z satysfakcją matka –  Młodzi ludzie to nie to, co kiedyś – zauważyła, lustrując córkę wzrokiem – W Europie pokończyły się już rewolucje, a teraz tacy jak ty to tylko owładnięci resztkami gorączki złota. Tylko pieniądze, a bunt przeciw złu, walka o dobro – to już się teraz nie liczy.
Córka nie odpowiedziała nic, w końcu nie usłyszała żadnego pytania. Ugryzła chleb posmarowany pastą pachnącą czosnkiem.
                - Co tak śmierdzi? – zapytała matka, po czym podniosła głowę znad gazety. Wyciągnęła swoją upierścieniowaną dłoń, by wyjąć córce z ust jej śniadanie – W ten sposób nigdy nikogo nie znajdziesz – dodała.
                Córka gdyby była swoją matką, już dawno miałaby dzieci. To było głównym problemem matki, na który skarżyła się wszystkim plotkarom z miasteczka; ubolewała, że jej pierworodna zamiast wyjść za mąż, pracuje w obskurnym hotelu.
                - Ten lord, ten Dorchester, ma jutro pogrzeb. Pójdziemy tam i może poznasz kogoś z jego rodziny, jakiegoś spadkobiercę czy coś.
                - Mamo! – powiedziała córka, bardziej stanowczo niż zwykle. Chwyciła leżącą na stole pajdę chleba z pastą czosnkową i ugryzła ją. Po chwili sięgnęła po nóż, zanurzyła go w słoiku i posmarowała kanapkę jeszcze grubszą warstwą niż poprzednia – Oto mój bunt – oznajmiła na do widzenia.
- Co? – zapytała rozkojarzonym głosem matka, ale córka już nie usłyszała, bo zniknęła w korytarzu.