niedziela, 15 czerwca 2014

"ach ten zacofany islam"

kiedyś w mojej głowie pojawiło się pragnienie, by stanąć na ulicy w Teheranie, i stać tak przez kilka godzin, patrzeć na kobiety w czadorze udające się do meczetu, a w tle ma sączyć się śpiew muezinów, zupełnie jak gdybym grała w filmie. filmie zwanym moim życiem. chciałam poczuć się obco, niepewnie, a nawet niebezpiecznie. marzyła mi się też podróż do Mekki, ale jako niemuzułmance to marzenie jest mi zakazane. po podróży na Bliski Wschód trochę mi ten zapał opadł. ale nadal, gdy spotykam się z jakąś wzmianką o muzułmańskich krajach, odczuwam nostalgię za moim marzeniem. rany, ale jestem popieprzona.

przeciętny katolik (czy szerzej: chrześcijanin) lubi wspomnieć przy nadarzającej się okazji, jaki ten islam jest okrutny, niesprawiedliwy i wsteczny. są jednak sytuacje, kiedy to chrześcijańska mentalność okazuje się szczytem konserwy w porównaniu do islamu. tak, my, katolicy, możemy chodzić w spódniczkach mini, a nasz mąż nie jest naszym panem, ale to nie znaczy, że jesteśmy superliberalni. 

był kiedyś taki kraj, gdzie kobiety podejmowały studia, chodziły w spódnicach przed kolano, słuchały franka sinatry. ulice były wypełnione ludźmi takimi jak ich rówieśnicy w Europie zachodniej. ta bukolika trwała do czasu, zanim Afganistan nawiązał romans z sowietami, a potem Talibami. poniżej zdjęcie: tak właśnie wyglądały mieszkanki Kabulu w latach 70-tych. powrót do przeszłości wygląda tu jak wizja przyszłości, mimo czarno-białej fotografii. teraz to życie Afgańczyków jest czarno-białe. 


kolejny przykład to Iran - jeszcze przed rewolucją z końcem lat 70-tych kobiety otrzymały tutaj prawo głosu. szach miał ukierunkowanie prozachodnie, a potem przyszedł Chomeini. wielokrotnie zmieniał on politykę prorodzinną, jak to pięknie brzmi w naszym słowniku. zmiany te polegały to na zwiększaniu przyrostu naturalnego, to na jego zmniejszaniu w obliczu kryzysu gospodarczego. (no cóż, szyici interpretują Koran jak im wygodnie. btw. zakrywanie twarzy to też tylko interpretacja). w ten sposób przez ponad 3 dekady w Iranie legalne były: aborcja, in vitro, wazektomia, zmiana płci itepe itede, a to wszystko na koszt państwa! o legalizacji prostytucji - czyli tzw. małżeństwach tymczasowych, już nawet nie wspominam (byli jeszcze przed Holandią). a my o to w naszej superwolnej europejskiej, postępowej, prozachodniej Polsce dowalczyć się jakoś nie możemy. do stosowania wszelkich rodzajów antykoncepcji zachęcali sami ajatollahowie, podczas gdy nasz papież całkiem niedawno oświadczył, że prezerwatywy można stosować tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach. 3/4 Iranek używa antykoncepcji, dla porównania Europejek już tylko 2/3. W Teheranie rozwód to nic dziwnego, a studiujących kobiet jest mnóstwo, bo stanowią 65% studentów. teraz niestety władze irańskie znowu chcą pozamykać kobiety w domach, bo kraj powoli im się wyludnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz