wtorek, 28 kwietnia 2015

powrót do taty

nie miałam wzorca mężczyny. kiedy byłam dzieckiem, nie miałam kontaktu ani z dziadkami, ani z ojcem. teraz zazdroszczę tym dzieciom, które z ojcami wychodzą na spacer, uprawiają razem sporty, jeżdżą na wakacje. wprawdzie kontakt z moim ojcem ograniczał się właśnie do wspólnych wyjazdów wakacyjnych (było ich w sumie może kilka), ale to były wyjazdy dla niego, nie dla dzieci. w piątej klasie jednego dnia przejechałam z ojcem po górach 80 km. to było akurat fajne, ale mocne jak na takie cherlawe dziewczę jak ja. na wszystkich wyjazdach bowiem trzeba było się dostosować do ojca planów, tempa i zachcianek. dopiero po latach zaczęłam lubić zamki, bo ciągana siłą po nich przez ojca, nie znosiłam tego. "tato, kolejny zamek? już jeden dzisiaj widzieliśmy...".

teraz, zwłaszcza w berlinie i paryżu, widziałam te dzieci z ojcami. zazdroszczę im. kiedyś dziecko miało naturalny kontakt z ojcem przy jego pracy. potem przyszła rewolucja przemysłowa i ojcowie poszli do fabryk, wtedy stracili kontakt ze swoimi dziećmi. zwłaszcza z synami, którzy uczyli się zawodu od ojca, podpatrując go i pomagając mu. teraz te dzieci, które znowu mają kontakt z ojcem, mają szansę być normalne, stworzyć zdrowie związki. wprawdzie mężczyzna, którego za dużo jest w domu, niewieścieje i chemia między małżonkami znika, to i tak dobrze, że tata wrócił. trzeba to jednak wypośrodkować. facet nie może robić za babę. niech jednak aktywność fizyczną zajmie się w rodzinie on, nie matka. ona może być dodatkiem. niech dzieci widzą silnego ojca, żeby mogły uwierzyć, że one też mogą.

napisałam dramat, w którym postać ojca i męża została sprowadzona do karykatury. opowiadanie, którego główny bohater był męczony przez femme fatales. we francji zaczęłam pisać kolejne, gdzie młoda kobieta przeżywa głęboką relację z 40-letnim mentorem. brak ojca cały czas pojawia się w mojej głowie, choć myślałam, że już się z tego wyleczyłam. nawet moja magisterka była poświęcona silnemu mężczyźnie, takiej mojej wymarzonej figurze w czasach, gdy mężczyźni niewieścieją.

na pierszwszych studiach, podczas badań terenowych, namiętnie rozmawiałam ze starszymi panami. stanowili oni co najmniej 90% moich rozmówców. cały czas mi brakuje takiej figury mentora. w szkole same nauczycielki, nie jest to dobre, naturalne środowisko, gdzie mężczyźni prawie nie występują. cały czas mi się marzy, że będę mieć taką głęboką więź z przyszłym teściem.

dlatego nurt powrotu do taty bardzo mi się podoba. szkoda, że nie urodziłam się teraz, kiedy wreszcie ojcowie do tego dochodzą, że dziecko potrzebuje obydwojga rodziców. a dziadkowie - oni są bardzo, bardzo ważni. wydaje mi się, że nawet ważniejsi niż rodzice. mają większą wiedzę i doświadczenie, to oni powinni spędzać dużo czasu z wnukami, a nawet ich wychowywać. w czasach, gdy jednak przesunęła się granica wieku, dziadkowie już nie mają na to zwyczajnie siły, a szkoda. to jednak temat na już zupełnie inny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz