czwartek, 11 września 2014

dobre, bo polskie

przyjęło się, że polskimi produktami eksportowymi byli chopin (nie, nie chodzi mi o wódkę, we francji widziałam tylko wyborową), skłodowska-curie, jan paweł II i tak dalej.

polska jest największym eksporterem jabłek na świecie. po akcji 'jem jabłka na złość putinowi' zapewne więcej niż parę osób mogło się o tym dowiedzieć. ci, co nie wiedzieli wcześniej, leczą teraz swoją ignorancję nadmiarem cydru (promowanym zresztą nachalnie na wrzucanych zdjęciach na fb).

ale jabłka to nie wszystko, czym możemy się pochwalić. polski koncern KGHM jest niewątpliwie największym graczem, jeśli chodzi o wydobycie srebra i miedzi. (jesteśmy pierwsi na świecie w produkcji rafinowanego srebra, cokolwiek to znaczy). ponadto doganiamy francję w eksporcie drobiu. naszą gęsiną objadają się m.in. francuzi i niemcy. co zabawne (albo i nie, zależy od poczucia humoru), w polskich sklepach o gęsinę nie zawsze jest łatwo, moja mama nieraz to przeżywała, więc zadowalamy się zwykle kaczkami. (przeciętny polak je bowiem tylko 20 dag gęsiny rocznie, przy produkcji 25 000 ton! wstyd. naprawdę wolimy kurczaki na hormonach?). wszystko, co dobre w tym kraju - jak widać - idzie na eksport. (do francji wysyłamy również ślimaki, ale one akurat dobre nie są. mój wujek objada się nimi na kolację. fuu).

podobnie kilka lat temu głośno było, jak polska porcelana z wałbrzycha pojawiła się na stołach białego domu. o rany, ale chodziłam i krzyczałam wtedy podekscytowana: obama je na naszej porcelanie! (z pewnych powodów utożsamiam się z nim, mam tylko jeden punkt IQ mniej). i znowu: mamy świetną polską porcelanę, ale znalezienie jej w centrach handlowych jest niemożliwością. są tam obecne same zagraniczne wielkie marki. a urodziwe polskie modele idą jak zwykle na eksport. (btw. polska porcelana sprzedawana jest we francji m.in pod marką tasse&assiette).

nie wiem, dlaczego wśród samych polaków nasze polskie produkty nie są doceniane. są za drogie? nie przesadzajmy. podobno wittchen jakościowo nie różni się wiele od prady, a jest o niebo tańszy, wiadomo - prada to megamarka, ale... i tu sprawdza się przysłowie: 'cudze chwalicie, swego nie znacie...'. ja od dawna wyznaję zasadę, że wolę dać zarobić polakom, nawet jeśli szyją w azji. śmigam ubrana w solarze, zaglądam też do tatuuma i simple. nie gardzę ryłko, ostatnio nawet kupiłam szpilki w kazarze. gdy pracowałam w sklepie online z odzieżą nasze produkty z polskich, łódzkich szwalni były niewiele droższe od chińszczyzny i o niebo lepszej jakości, ale polacy i tak woleli kupować chiński czy bangladeszowy chłam.

wiem, wiem - polskie marki są droższe niż sieciówkowe megamodne i megagówniane zary i haemy - podobnie jak gęsina jest droższa od kurczaka z kfc - ale... ale... skoro polacy zmusili się do jedzenia jabłek, to może zaserwują sobie polską dobrą gęś na boże narodzenie, tak dla odmiany, tym razem nie na złość putinowi, ale na przekór... sobie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz